ISIDORUS
>> WIELKANOC - Alleluja, Alleluja, Alleluja !!! Drukuj
niedziela, 31 marca 2013, 0:01
Dodał: (Admin)
… Z oddali było słychać głośne zawodzenie karetki. Pomyślałem: „Znowu ktoś zasłabł, ktoś wzywa pomocy, bo przecież jeszcze nie jest gotowy na opuszczenie tego świata”. Przechodzę przez główny plac mojego miasta mijając wiele osób. Starsza pani z dwoma wielkimi siatkami zakupów w rękach biegnie, by zdążyć przygotować potrawy świąteczne, bo przecież córka z mężem i dziećmi przyjadą w odwiedziny, tak dawno ich nie widziała... Przed sklepem małżeństwo przekłada zakupy z wózka do bagażnika samochodu, jednocześnie planując kiedy odwiedzą rodziców, kiedy odpoczną przy grillu, kiedy w końcu spokojnie usiądą. Idę dalej obserwując wszystko, co wokół mnie się dzieje. Wchodząc w wąską uliczkę z wysokimi kamienicami, z dużymi oknami, z których ram odpada stara farba, zauważam dzieci – siedzą na ławce, w niebo spoglądają, brak w nich życia, jakby smutne były. Podchodzę zaciekawiony i pytam:
Krzyż przy kościele św. Michała w Nachodzie
Krzyż przy kościele św. Michała w Nachodzie
fot. TAK
- Co się stało? - I w tej chwili przez głowę tysiące różnych odpowiedzi mi przemyka, ale w odpowiedzi słyszę: - Rodzice kłócą się od rana i kazali nam zająć się sobą, a my nie mamy co robić. Koleżanki wyjechały do dziadków, a u nas w domu pusta lodówka, mieszkanie niesprzątnięte, a przecież idą święta. - Macie ochotę na lody? - zapytałem. Wiedziałem, jaka będzie reakcja. To światełko pojawiające się w oczach dziecka, przepełnione przeogromną radością, było odpowiedzią na moje pytanie. W końcu ktoś ich zauważył, ktoś im poświęcił swój czas, ktoś się nimi zainteresował i z nimi rozmawia, ktoś nareszcie ich rozumie. Podczas wspólnego jedzenia lodów i spacerowania alejkami po pobliskim parku dowiedziałem się, że największym marzeniem dzieci jest, by były zauważone przez swoich rodziców, by chwalono je za dobre stopnie w szkole, by pomagano w odrobieniu trudnego zadania domowego, chociażby poprzez samą realną obecność obok. Niby tak niewiele, a ile pokoju i radości zagościłoby w tych maleńkich serduszkach. Na zakończenie dnia usiadłem w drewnianej starej ławce w ciemnym kościele. Wzrok swój skierowałem na główny ołtarz, w którym widniał wizerunek zmęczonego Chrystusa. Przez chwilę czułem, jakby prosił mnie o pomoc, jakby chciał mi coś powiedzieć, lecz nie miał siły ust otworzyć, bo spękane były, brudne od krwi, błota i opluwań wrogów. Oczy zamknąłem i ciszy w sercu szukałem. Łzy z oczu kapały na pulpit ławki, na której nie jeden modlitewnik leżał, nie jedne dłonie do modlitwy złożone oparte o nią były, nie jedną łzę poczuły... Zastanawiałem się, czy w dzisiejszych czasach są jeszcze ludzie, którzy potrafią pełnią swojej wiary łączyć się z cierpiącym Chrystusem, rozważać Jego mękę, przeżywać wraz z Nim największe dzieło wykonane dla nas ludzi. Kiedy tak rozmyślałem nad kolejnymi wydarzeniami z męki Chrystusa, do świątyni wszedł mężczyzna ze spuszczoną głową, spod której było widać długą siwą brodę. Podszedł blisko ołtarza i ukląkł. Podniósł głowę i skierował swój wzrok na obraz, który przed chwilą adorowałem. Pomyślałem: „Popatrz, Jezu, tylu ludzi jest na świecie dla których poświęciłeś swoje życie, a w tej świątyni, gdzie jesteś obecny w Najświętszej Eucharystii jesteśmy tylko my dwaj. Gdzie są pozostali? Dlaczego Twoja męka i śmierć jest dla nich mniej ważna od zakupów i przygotowań do świąt?”. Nadszedł czas Wielkiej Nocy. Po uroczystym odśpiewaniu „Chwała na wysokości Bogu” w radości rozpoczęliśmy przeżywanie Świąt. Wyśpiewujemy głośne Alleluja, zapominamy o męce Chrystusa podczas drogi krzyżowej i wesoło wołamy „Zmartwychwstał Pan, Alleluja! Prawdziwie zmartwychwstał, Alleluja!”. Zastanawiam się nad tym, czy rzeczywiście mamy świadomość tego, co się wydarzyło, czy rzeczywiście wierzymy, że jest wśród nas, choć niewidoczny namacalnie ciałem i duchem, Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel, nasz Pan, nasz Pasterz, nasz Bóg. Podchodząc do ołtarza na którym ustawiono figurę Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego serce moje wyrywa się, by powtórzyć za Apostołem Tomaszem: „Pan mój i Bóg mój!”. Przygotowując się, jak co roku, do Świąt Wielkiej Nocy, starajmy się chociaż przez chwilę zastanowić nad sensem i istotą tych dni. Pełni wdzięczności Chrystusowi za tak wielki dar zbawienia, obdarowujmy każdego napotkanego na naszej drodze człowieka miłością, dziękujmy za każdy gest dobroci i każdą wyciągnięta z pomocą ku nam dłoń bliźniego. Pokażmy Jezusowi Chrystusowi, że wierzymy w Jego wszechmoc i z czystym sercem przyjmijmy Go w postaci Najświętszego Ciała do naszych serc. Niech te Święta nie będą tylko czasem spędzonym przed ekranem telewizorów, przed komputerem, lecz niech umocnią nasze więzi rodzinne. Niech Zmartwychwstały Chrystus obdarza nas radością i wspiera w przezwyciężaniu wszelkich trudności dnia codziennego. On Zmartwychwstał! On żyje! On oczekuje na nas!